Byadmin24 czerwca, 2022
Zdałam sobie sprawę jak wiele jest jeszcze do powiedzenia o końskich potrzebach. O tym, że zaspokojenie ich to najlepsza inwestycja jaką można zrobić i za tym największa oszczędność.
Moi przyjaciele to miłośnicy zwierząt. Obracam się wśród ludzi, którzy myślą tak jak ja lub podobnie. Trzymam konie tam gdzie im dobrze i zaspakajane są ich wszystkie potrzeby. Prowadząc firmę spotykam osoby o podobnym podejściu do zwierząt jak moje. Tak trafiacie do mnie. Pocztą pantoflową dowiadujecie się o Piece of Hay od znajomych, którzy juz nas znają przynajmniej troszeczkę.
Osobiście, najczęściej, nie znamy się, ale łączy nas wiele. Można spróbować powiedzieć krótko- DBAMY O KONIE i KOCHAMY.
Żyję sobie w mojej bańce, ale zdarza mi się wyjść na zewnątrz i zobaczyć co tam jest. Chcę napisać wiele, jak zawsze w emocjach. Nie chciałabym krytykować, ale zwrócić uwagę na RZECZY i może skłonić do zastanowienia się. Może jakiemuś koniowi się w życiu odmieni. A nie trzeba wiele.
Nie namawiam żeby zmieniać stajnie, robić rewolucje. Nie każdy może sobie pozwolić na to by wywieźć konia 70km od domu i patrzeć jak ze szczęścia dostaje brzuszka i „jabłek”. Jak na jazdę idzie cały „porysowany” po zabawach ze stadem.
Ale nikogo z nas nie stać na to by oszczędzać.
DLACZEGO OSZCZĘDZANIE NA SIANIE TO ŻADNE OSZCZĘDZANIE?
O potrzebie ruchu i ciągłego podjadania paszy objętościowej pisałam TU. O realnym ryzyku związanym z chorobą wrzodową TU. Oszczędzać na sianie można w różne sposoby. Ale dawanie go mniej i rzadziej, zmuszanie konia, żeby przez wiele godzin obył się bez jedzenia to droga do problemów behawioralnych i utraty zdrowia. Znacie powiedzenie „An Apple a Day Keeps the Doctor Away„? W przypadku koni powinno brzmieć „Dodatkowa kostka siana…” i tak dalej.
Przekalkulujmy. Tak na oko. Precyzyjna kalkulację każdy może zrobić sam wiedząc ile za co płaci.
Siano, to dajmy na to 7zł kostka x 30 dni- 210zł (to ta dodatkowa kostka siana). Straty i nakład pracy można ograniczyć podając siano w siatce lub w paśniku, który będzie bezpieczny także dla konia podkutego. Argument o tym, że siano, które zamoknie na padoku to więcej problemów niż korzyści…cóż „kto chce szuka sposobu, a kto nie chce powodu”. Jest potrzeba podania siana na padoku- znajdzie się rozwiązanie. Mocna siatka to jednorazowy wydatek rzędu 100-150zł. Siatka na belę lub paśnik to większa inwestycja, która zwróci się po dłuższym lub krótszym czasie.
Gastroskopia 500zł (przy diagnozie i jako potwierdzenie skuteczności terapii na koniec). W leczeniu wrzodów dodatkowa kostka siana i tak wejdzie + 210zł. Leki, minimum 1000zł miesięczna terapia. Długość terapii minimum 2 miesiące. Leki osłonowe i probiotyki. Plus suplementacja – tu nie ma górnej granicy cenowej ani ograniczeń a wiadomo że wsparcie terapii jest konieczne. Specjalistyczna pasza z niską zawartością skrobi. Przykładowo 130zł worek x 4 worki miesięcznie- 520zł. Wyłączenie konia z treningu etc… Ach i na diecie koń pozostanie już zawsze bo ryzyko nawrotu jest zawsze w przypadku stresu wywołanego zmianą diety, wyjazdem. Niektóre konie co roku przechodzą epizod choroby wrzodowej.
DLACZEGO TRZYMANIE KONIA W BOKSIE TO TAKŻE ŻADNA OSZCZĘDNOŚĆ ANI ZAPOBIEGLIWOŚĆ?
Żyje sobie w tej bańce a okazuje się, że są jeszcze miejsca gdzie konie 3/4 doby stoją w boksach a pozostałe 6 godzin (oby!) na kwaterce gdzie nie ma siana a czasem nawet wody. Czasem w boksach stoją dłużej.
Podbiegłam ostatnio do dziewczyny, która spadła z młodego konia (tak gruchnęła, że aż jej buty spadły… współczuję). Płacząc mówi, że ten koń ma 5 lat. Wraca do pracy po przerwie. Koń może chodzić na lonży po tym, jak nabawił się kontuzji (a jest tyle sposobów pracy z ziemi). Nie może również wychodzić na padok bo dostaje szmergla kiedy jest sam. A w stadzie atakuje inne konie (napomknęłam, że potrzebuje pastwiska i przestrzeni, ale nie widząc zrozumienia przestałam drążyć temat). Z tego powodu może chodzić tylko w karuzeli albo pod siodłem. Ale energia go rozpiera więc dziewczyna dość często spada. Sytuacja wydaje się tak dramatyczna, że trudno mi coś więcej powiedzieć i dyskutować. Stoję, pocieszam. Pytam czy jest cała i nic nie boli. Mówię, że to młody koń, który ma swoje potrzeby i odchodzę.
Zamknięcie w boksie = brak ruchu, niezaspokojone potrzeby społeczne = STRES.
Do napisania tego posta skłonił mnie wpis „Zamknięty koń- i co dalej?”. Dobrze, że jest tyle osób, które poświęcają czas by tłumaczyć i rozwiązywać „zagadkowe” zachowania koni i że dostęp do ich wiedzy i doświadczeń jest teraz tak łatwy dla każdego.
WŁAŚCICIELE KONI CZĘSTO ULEGAJĄ ZŁUDZENIU, ŻE WSZYSTKO JEST OK.
Brak zrozumienia potrzeb i lęków konia i głuchość na jego próby zwrócenia na siebie uwagi to prosta droga do „zamknięcia się”. W efekcie, mamy całą stajnię koni „ultra grzecznych”. Albo stado koni z etykietkami: leniwy, złośliwy, głupi, kopie, wspina się, ponosi, bryka…. Lub takich, które nie mogą wychodzić na padok i musza być w izolacji. Do myślenia daje sposób w jaki w niektórych stajniach mówi się do koni. Zasłyszane od progu „Ty taki owaki!” „A ten siwy to cham”, „Kasztan, to wredny” „Kobyła…” „Kucyk to złośliwy” Daje pewien pogląd na problemy przed jakimi staja konie w tym miejscu.
Problemy powoduje też przekonanie, że pastwisko i stado nie są miejscem dla sportowego konia . Na szczęście coraz więcej spośród światowej klasy zawodników nagłaśnia w swoich mediach społecznościowych, że ich konie wychodzą, biegają i cieszą się zdrowiem. Można by pomyśleć, że padokowanie i slowfeeding stały się modne a są po prostu mądre.
Autorka jest doświadczonym jeźdźcem i instruktorem, specjalizującym się w zrozumieniu koni oraz ich potrzeb. Od kilkunastu lat łączy klasyczne ujeżdżenie z natural horsemanship, integrując pracę z ziemi z klasyczną gimnastyką jeździecką. Stale poszukuje nowych technik i wiedzy, by rozwijać fizyczne możliwości koni.
Studiowała na Wydziale Nauk o Zwierzętach w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, gdzie zgłębiła biomechanikę i psychologię treningu koni. Uczyła się od wielu renomowanych trenerów, ale jej największymi nauczycielami są same konie. Pasjonuje się ich obserwacją w naturze i ma dwa własne konie, które są jej codziennymi towarzyszami pracy.
Prowadzi konsultacje jeździeckie w Warszawie i okolicach.
"Nigdy nie jest za późno na zmianę. Doświadczenie i czas nie mają znaczenia. Chwila, w której zaczynasz patrzeć we właściwą stronę, trwa kilka sekund."